Resident Evil Origins Collection to wielkie święto wszystkich fanów kultowej serii Capcom. W pudełku znajdują się dwie zremasterowane do standardów HD części Resident Evil: odpicowana "jedynka", czyli Resident Evil HD oraz Resident Evil Zero, obie pierwotnie wydane wiele lat temu wyłącznie na Nintendo Gamecube. W postaci pudełkowej oraz z odsłoną Zero widzimy je poza konsolami giganta z Kioto pierwszy raz w historii. A jest to niemała lekcja rozwoju horrorów, idealny punkt odniesienia dla współczesnych odsłon marki, serii Dead Space, The Evil Within czy Obcego Izolacji. Przypomina o czasach, gdy o koronę grozy z Residentem walczył wyłącznie Silent Hill. Fundamenty są takie, jakimi je zapamiętaliśmy. Gry zachowały klasyczny design, akcję obserwujemy z ustalonych, filmowych rzutów kamery, ściagające nas zombie włóczą powoli nogami, a nie chwytają za karabin maszynowy, amunicji jest zawsze jak na lekarstwo, z kolei stan gry zapisujemy na starodawnych maszynach do pisania. To również okazja do sentymentalnej podróży dla wszystkich pamiętających pierwsze Biohazard na szarym PSX-ie, ogrywane w tajemnicy przed rodzicami. Zero, służące za prequel pierwotnej odsłony horroru Capcomu, był wyczekiwany przez fanów z obozów Sony i Microsoftu od niemalże czternastu lat. Wzorem towarzysza z tej kolekcji niczym nie zdradzi jednak swego wieku, prezentując się na czterdziestocalowym potworze Full HD równie dobrze, jak w 2002 roku na maluteńkim telewizorku na strychu ogródkowej altanki. I kto wie, może nawet przestraszy jak dawniej?